25 października 2019

Książka Żeby nie było śladów Cezarego Łazarewicza Elżbieta Rogalska 2019


Książka Żeby nie było śladów Cezarego Łazarewicza Elżbieta Rogalska 2019





Jedna z tych pozycji wydawniczych, których nie powinno się krytykować, bo nie wypada ze względu na drastyczny los człowieka. Jednak muszę napisać trochę komentarzy, ponieważ jak wiemy nie znoszę książek jednostronnych. Tak poza tym książka jest dla czytelnika, to czytelnik nadaje jej sens i znaczenie. Na szczęście istnieje wolność słowa dopóty dopóki nie narusza dobra kogoś innego, dlatego literaturę faktu zazwyczaj czyta się po czyjejś śmierci. Znam też z doświadczenia jaki to kłopot mieć na dzielnicy, na własnej ulicy grupkę młodzieży, która nadużywa alkoholu i sprawia ciągłe problemy społeczne, którzy są egoistami i nie myślą o swoich sąsiadach chcących ciszy i wypoczynku. Do tego dochodzi jeszcze aspekt negatywnego wzorca osobowego, praktycznie braku stabilności życiowej i negatywny wzorzec wychowania. Moim zdaniem źle zadano pytanie, nie powinno ono brzmieć: kto jest winny ale dlaczego w ogóle doszło do tej tragedii?

Czytałam wersję z Wydawnictwa Czarne z roku 2016. Książka zawiera 307 stron powieści i kilkanaście stron przypisów. Jest pisana językiem literatury faktu, zawiera zdjęcia istotnych dokumentów.


Książka Żeby nie było śladów Cezarego Łazarewicza

opowiada historie związaną ze śmiercią Grzegorza Przemyka. Autor stara się ukazać sprawę z dwóch perspektyw, jednak zdecydowanie przeważa wizja, w której to młodzian jest ofiarą milicji. Podane przez autora fakty sugerują, że mogło być inaczej. Wydaje mi się, że zawsze tak jest w przypadku spraw, w których jedynymi dowodami są słowa przeciwko słowom, a do tego jeszcze osób spokrewnionych ze zmarłym kontra nielubianych przez wieki organów bezpieczeństwa, ścigania czy jakkolwiek inaczej nazwać policjantów, wówczas milicjantów. Tak patrząc z punktu widzenia normalnego człowieka, nie jakiegoś tam ideowca: Grupka młodych osób zachowuje się agresywnie wobec siebie, osoba postronna nie wie jakie są intencje kogokolwiek ponieważ nie siedzi w niczyim mózgu, wygląda na to, że chłopcy się biją, zatem dla postronnej osoby wyglądacie na bijące się osoby a nie bawiące. Podchodzi do was milicjant i prosi o dokumenty, które macie w kieszeni – chyba normalnym odruchem, dobrze wychowanego człowieka jest okazanie tych dokumentów – no właśnie, a główny bohater książki pt. „Żeby nie było śladów” Cezarego Łazarewicza, zamiast pokazać te dokumenty szarpie milicjanta. Milicjant używa więc siły, ponieważ tak nakazuje protokół organów bezpieczeństwa i właściwie to instynkt samozachowawczy, czyli obrona siebie. Jest on transportowany na komisariat wraz z innym kolegą Cezarym F., który nie szarpie się, więc nic mu nie grozi. Tam główny bohater omawianej książki ponownie używa agresji przeciwko organom bezpieczeństwa publicznego, do tego czuć od niego alkohol, czytając książkę orientujemy się, że zachowanie Grzegorza P. wynika ze złego wzorca wychowawczego jaki zafundowała mu chora psychicznie matka, która zarabia dzięki ideologicznym wierszom. Następnie Grzegorz P. odbywa podróż karetką. Ze szpitala odbiera go matka, więc nie jest poddany opiece medycznej. Matka napuszcza gorącej wody do wanny, zupełnie nie orientując się i nie znając na medycynie, czym pogarsza stan zdrowia syna, a ten umiera. Następuje nagonka na milicjantów którzy rzekomo spowodowali śmierć syna znanej poetki.

Tak mniej więcej przedstawia się fabuła

książki Cezarego Łazarewicza Żeby nie było śladów

, w której wnikliwy czytelnik dostrzeże też zarys innego punktu widzenia, jaki właśnie spróbowałam nakreślić. W omawianej książce punkt widzenia jest zupełnie odwrotny. Na zaledwie kilkunastu stronach razem wziętych istnieją fakty przemawiające za obroną milicjantów, ponieważ nie ma dowodów, że to oni pobili Grzegorza P, poza oczywiście obroną własną podczas jego ataku na nich. Oczywiście, że takie cenione osobistości jak ksiądz Jerzy Popiełuszko czy Jan Paweł II będą wspierać pogrążoną w cierpieniu matkę, ponieważ taka jest rola duchownego. Wspieranie słabszych jest tym czego oczekuje się od duchownych. Jednakże pewne fakty, o których można przeczytać w omawianej książce jasno wskazują na patologiczną rodzinę w jakiej bohater tej książki się wychowywał. Wspomnę jedynie romans matki Grzegorza P. z jego przyjacielem Czarkiem F., który był od niej młodszy o 20 lat. Żeby zobaczyć całość i stwierdzić, że być może mam rację, trzeba przeczytać tą książkę, ponieważ nic nie jest czarno-białe. Reasumując nie jestem pewna żadnej z wersji, wszystko to tylko poszlaki i słowa. W dzisiejszych czasach nie mające prawie żadnej wartości prawnej. Autor wielokrotnie podkreśla, że podczas procesu matka Grzegorza P. ma krzyż na piersiach, mundurowych obowiązywał mundur, oznacza to, że podkreślanie takiego elementu ubioru to manipulacja, która ma za zadanie przedstawić jedną stroną procesu w lepszym świetle. Kolejnym aspektem jest powołanie się na brak pamięci swoich personaliów i obleczenie ich w chorobę G. Przemyka – okey ale sorry to po co facet szarpał milicjanta, skoro nie pamiętał swoich personaliów, które skąd inąd miał w kieszeni – a przecież milicjant prosił o dokument a nie podanie personaliów, jeszcze do tego główny bohater omawianej książki był pod wpływem alkoholu, kto wie czy nie czegoś jeszcze. Piszę w ten sposób, ponieważ sama byłam legitymowana przez policjanta i nic mi się nie stało, ponieważ najnormalniej w świecie dałam do sprawdzenia mój dowód osobisty, nie wiem czy to taka wielka zbrodnia prosić kogoś o dokument, żeby się rzucać na policjanta jak Grzegorz P., w końcu to ich praca, pilnowanie żeby społeczeństwo było bezpieczne. Autor pisze, że Grzegorz P. podał dokładnie miejsca, w których zostały mu zadane ciosy i zastanawia się, jak to możliwe, gdyby pobicie nie miało miejsca – otóż to, że nie widać śladów, nie znaczy, że osoba nie czuje miejsc, które zostały naruszone (nie wiadomo przez kogo – różnie mogło być), zatem wie gdzie go boli, nie widzę w tym niczego dziwnego (zupełnie jak z bólem zęba, nie widać, nie ma opuchlizny a jednak wiemy że nas boli w tym konkretnym miejscu). Za to ja raczej podkreśliłabym, że gdyby milicja chciała wrobić Przemyka, to wymyśliłaby, że widzieli jak się chłopcy bili – stąd obrażenia, tymczasem, jasno wyrazili się, że jeden skakał na drugiego. Kolejnym aspekt - to zabawne, że oskarża się milicjanta za obronę siebie, a nie oskarża się drugiej strony za to, że napadł na milicjanta (każdy kij ma dwa końce). Nie może ujść uwadze fakt, że główny świadek, koronny Czarek F. zeznawał dopiero po sekcji zwłok, dopasowując swoją wersję wydarzeń do odkrytych obrażeń ciała.

Oczywiście, że historia pokazuje, że zomo było złe itd. ale warto poszerzyć nieco horyzont rozpatrywania sprawy Grzegorza Przemyka, ponieważ nie jest ona czarno-biała. Właściwie to nic w tej sprawie nie jest jasne. Koniec końców skazano milicjantów. Rozumiecie o co chodzi, po prostu ustrój polityczny uległ zmianie, media rozkręciły aferę, bo wyczuły, że skoro to syn politycznie zaangażowanej poetki, to zrobi się z tego niezła gratka. Sądzę też, że sprawa ta miała za zadanie przyćmić jakąś inną istotniejszą aferę, o której teraz się nawet nie pamięta, a może nawet i nie wie.
 
Dużo bardziej istotne moim zdaniem jest zwrócenie uwagi na to dlaczego w ogóle doszło do tej tragedii? – czyli faktu, że Grzegorz P. pod wpływem alkoholu, nie podał dokumentu tożsamości milicjantowi, zaczął milicjanta szarpać, więc koledzy milicjanta przybyli mu z pomocą. Jeszcze gorzej, że taka postawa Grzegorza P. wynikała z wychowania. Matka jego prowadziła dom otwarty, bez stabilności, bez harmonii i rytmu dnia, przepełniony alkoholem i dywagacjami humanistów- przede wszystkim pisarzy, którzy nie stronili od alkoholu, a wręcz przynosili go ze sobą. Dodatkowo uczyła swojego syna, że milicja jest zła, ponieważ należała do skrajnie odmiennego politycznie ugrupowania. To oznacza, że przepojony wychowaniem takim a nie innym Grzegorz P. postanowił postawić się milicjantom i użyć wobec nich agresji. Dzisiaj nie do pomyślenia jest atak na policjanta.

Elżbieta Rogalska Absolwentka pedagogiki Uniwersytetu Szczecińskiego. Członek Pracowni Badań nad Twórczością Joanny Kulmowej. Rektorskie stypendium Uniwersytetu Szczecińskiego uzyskała w latach 2015-2017, Stypendium dla najlepszych doktorantów w latach 2018-2019. Autorka Publikacji naukowych (w "Qualitative Inquiry", "Kultura-Społeczeństwo-Edukacja", "Pedagogika Szkoły Wyższej", "Nauczyciel i Szkoła","Kognitywistyka i Media w Edukacji"), literackich (w "Nestor") oraz ponad 76 publikacji popularno-naukowych. Zainteresowania badawcze oscylują wokół pedagogii Joanny Kulmowej, Janusza Korczaka, „Tanatopedagogiki", Józefa Tischnera, Michel Foucaulta, Jana Pawła II, badań biograficznych oraz problematyki wyższej edukacji.

Zobacz również:

27 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki i mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinna być w bibliotekach miejskich. To nie jest nowość ;)

      Usuń
  2. Tak o niej ciekawie piszesz, że trudno jej odmówić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszył mnie sam opis książki i jestem jej ciekawa, ale na razie się wstrzymam, bo to nie mój gust czytelniczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymaga sporej wrażliwości i mocnych nerwów jednocześnie.

      Usuń
  4. Raczej nie zaczytuję się w takiej literaturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) jest specyficzna, nie ma tak piękna języka czy literackości, chodzi w niej bardziej o przekaz.

      Usuń
  5. to prawda czesto ludzie stosuja specjalne techniki zeby dobrze wypasc w sadzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Manipulacja jest znana i przebadana na wszystkie możliwe sposoby, nie powinno to już powodować efektu.

      Usuń
  6. Słyszałam o tej pozycji i był nawet czas, że bardzo mnie ciekawiła, ale po nią ostatecznie nie sięgnęłam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka książka, że można przeczytać ale jej nie przeczytanie nie będzie jakąś dużą stratą.

      Usuń
  7. Gdyby nie Twoja recenzja z pewnością nie zwróciłabym uwagi na tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś było głośno o tej sprawie. Teraz mają już inne sprawy... ;)

      Usuń
  8. Krytykowanie książki i los człowieka, o którym mówi to dwie różne rzeczy. Krytykując książkę nie krytykujesz rzeczonego człowieka, ale zdolności pisarskie autora. Bo niestety uważam, ze my, którzy nie zyliśmy w tamtych czasach, nie mamy prawa krytykować kogokolwiek. Przyjemnie się siedzi w wygodnym fotelu w wolnym (chociaż czy to słowo jest wciąż aktualne?) kraju i wygłasza umoralniające kazania, ale gdybyśmy żyli w tych mrocznych czasach, nasz sposób myślenia mógłby być zupełnie inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest sprawa z dawnych lat średniowiecznych tylko raptem kilkudziesięciu lat wstecz. Wówczas żyli moi rodzice którzy też mieli styczność z milicją, z tym że nie szarpali się ani nie byli pod wpływem, ani nikogo nie bili, nie skakali na nikogo. Dlatego też po paru godzinach przesłuchań, wypuszczono rodziców, bez zadania ciosów. Kultura obowiązuje w każdym miejscu i czasie, tak samo każdego obowiązuje brak szarpania i bicia kogokolwiek.

      Usuń
    2. A jakby ktoś napisał książkę,w której przedstawiłby panią tak jak w tej książce przedstawiono milicjantów, to też by Pani sądziła,że nie można krytykować tej sprawy, bo mnie przy niej nie było?

      Usuń
    3. Autora tej książki też nie było przy opisywanych zdarzeniach. Rozumie Pani? Każda książka jest po to żeby samodzielnie nadać znaczenie - czyli myśleć. Niech Pani ją przeczyta, od razu Pani zauważy wiele nieścisłości, manipulację faktami etc. Całość jest szyta grubymi nićmi.

      Usuń
  9. Ciekawie zwracasz uwage na watki wychowania itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) to wynik studiowania pedagogiki przez 8 lat :P powoli kończę doktorat.

      Usuń
  10. Zwracasz uwagę na ciekawe fakty, których, gdy mówi się o tej sprawie, jakoś nikt nie porusza. Czyli tak naprawdę to nie wiadomo kto kogo sprowokował i czy faktycznie to funkcjonariusze ponoszą pełną odpowiedzialność za śmierć tego człowieka... ech. Historia.
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) nie wiadomo przecież co wcześniej robił poszkodowany... wiadomo, że rzucał się na kolegę, a później szarpał policjanta. Tak to właśnie jest z niewychowaną młodzieżą, która nadużywa alkoholu.

      Usuń
  11. Zupełnie mnie zatkało... Czy Pani naprawdę robi doktorat? Jesli tak, poziom szkolnictwa w Polsce jest naprawdę żenujący. Władza ma prawo rozwalić komuś jelita, ponieważ nie podał danych osobowych? Władza ma prawo mataczyc, wpływać na sędziów, fałszować dowody, skazywać i torturowac niewinnych ludzi? Czym zawinili sanitariusze? Nie dziwi mnie upadek demokracji w moim ojczystym kraju, skoro ludzie posiadający niby wykształcenie nie są w stanie zrozumieć granic władzy... Po prostu ludzie oderwani od pługa, które chętnie przyjęłoby powrót zomo, które pozwalało zobaczyć trochę świata. Może jeszcze dobrze tak tym nierobom z Lubina1 czy z Wujka, będą na władze naskakiwac, pałą w ryj, a nie, jakieś protesty wobec "prawowitej" władzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy ja podaje możliwy scenariusz, ponieważ dowody przedstawione w tej książce są właściwie żadne, ani na jedną ani na drugą stronę. Proszę czytać ze zrozumieniem. Natomiast ja nie dysponuje niczym poza tym co napisano w tej książce. To jest recenzja książki, nie wydarzenia.

      Usuń
    2. Co oczywiście nie zmienia faktu, że podanie dokumentu tożsamości osobie na służbie, jest odruchem normalnego człowieka. Mnie osobiście legitymowano i nic mi nie jest.

      Usuń
    3. Proszę nie nawoływać do przemocy na moim blogu. Pragnę poinformować, że na podstawie adresu IP można Ciebie wyśledzić i uzyskać konsekwencje dotyczące nawoływania do przemocy. Dla Anonimowego to pewnie przejaw zła, dla mnie przejaw poczucia bezpieczeństwa, że na podstawie IP można wyśledzić każdego. Zwłaszcza osoby nawołujące do przemocy.

      Usuń
    4. Osoby, które naruszają cielesność drugiej osoby, nieważne czy to milicjant czy ksiądz czy lekarz czy robotnik, muszą się liczyć z tym, że druga strona ataku też będzie się broniła w samoobronie.

      Usuń

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Wszystkie prezentowane treści na blogu są mojego autorstwa, chyba, że zaznaczono inaczej. Podlegają one ochronie prawnej na podstawie przepisów ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jednolity z 2006 r., Dz.U. nr 90, poz. 631 z późn. zm.). Zabronione jest kopiowanie i rozpowszechnianie umieszczonych treści bez mojej zgody.