Książka Zaginiony kontynent Billa Brysona Elżbieta Rogalska 2019
Sięgnęłam po tą książkę po zobaczeniu okładki w nowościach Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie. Nie zawierała więc opisu. Nie doczytałam, że są to „podróże po prowincjonalnej Ameryce”. Oczywiście w trakcie czytania zorientowałam się, że to nie będzie powieść lecz dziennik podróży. Okładka jest naprawdę fascynująca, piszę o tym, ponieważ często widzę takie samo, mało atrakcyjne okładki, a okładka książki pt. „Zaginiony kontynent” Billa Brysona zawiera jakąś nutę artyzmu. Uznałam więc, że zawartość książki może być równie ciekawa, skro autor postarał się o dobrą okładkę.
Bill Bryson jest cenionym podróżnikiem, który napisał już niejedną książkę z tego gatunku. Informacje te przeczytałam na skrzydełku okładki, już po odebraniu jej z biblioteki. Uznałam więc, że treść może być ciekawa, skoro mamy niecodzienną okładkę a do tego autor jest cenionym podróżnikiem i autorem wielu podróżniczych książek. Po przeczytaniu całość muszę dodać fakt, że autor ma 68 lat. To będzie tłumaczyło dalszą część tego wpisu (tak mi się wydaje).
Mianowicie
książka Zaginiony kontynent Billa Brysona
nieco rozczarowuje. Prowincja, prowincją ale niektóre „żarty” pana w podeszłym wieku są trochę wymuszone (nie wiem może śmieszyłyby anglika o pochodzeniu z Iowa). Można odczuć, że książka skierowana jest do 13 latków, przynajmniej na to wskazuje język publikacji, który zawiera liczne błędy stylistyczne, a słownictwo nie zapisze w waszym słowniku żadnego nowego słowa. Autor krytykuje często mieszkańców prowincji do której jedzie, choć używane przez niego słownictwo wskazuje, że jest takim samym, pozbawionym lotności umysłu, który to mózg został mu wyprany, osobnikiem amerykańskim – taka parafraza słów z tej książki.
W Ameryce nigdy nie byłam i raczej nie będę, więc trudno mi ocenić czy to co jest napisane w książce Billa Brysona Zaginiony kontynent jest prawdą czy jednak to złośliwość autora. Piszę tą notatkę uznając, że autor pisze prawdę o prowincjach Ameryki. Samo słowo prowincja wskazywałoby, że to rzeczywiście nic wartego uwagi. Jednak wiele osób chciałoby mieszkać na takim odludziu i cieszyć się naturą.
Okazuje się, że prowincje Ameryki to żenujące osiedla, z tym, że o dużej powierzchni do przejechania samochodem.
Bill Bryson w książce Zaginiony kontynent
wskazuje, że prowincje Ameryki nie są warte odwiedzenia. Krytykuje w nich wszystko od restauracji po ludzi w nich mieszkających. Szczerze mówiąc, gdybym wzięła na poważnie tą książkę to uznałabym, że nie warto odwiedzać Ameryki.
Omawiana pozycja wydawnicza zawiera 372 strony podróży Billa Brynsona po mało znanych miejscach Ameryki. Autor powraca w pierwszej części na wschód, tam gdzie w dzieciństwie jeździł z ojcem. Ten wątek relacji miedzy synem a ojcem można by poddać analizie pedagogicznej. Strach pomyśleć co by w z niej wynikło. Druga część jest o zachodnich prowincjach Ameryki. Ciekawym jest fakt, że jest to bardzo krótka część, tak jakby zachodu było mniej niż wschodu. Książkę, którą miałam okazję czytać wydano w Poznaniu, w wydawnictwie Zysk i Ska w tłumaczeniu Tomasza Biedronia. W związku z tym nie wiadomo czy błędy stylistyczne to błędy zachowane w oryginale, czy zrobione przez tłumacza.
Reasumując książkę warto przeczytać dla zapoznania się ze wschodnią i zachodnią częścią prowincji Ameryki. Podczas czytani może drażnić zarówno używany język jak i nie do końca udane żarty autora. Tematyka wskazuje, że książka jest skierowana do czytelników w wieku produkcyjnym bądź emerytalnym, jednak język i używane słownictwo sugeruje 13-15 latków.
Autor jest ceniony trudno jest mi pisać krytykujące słowa, zwłaszcza, że nie czytałam jego poprzednich książek. Ale w tej książce Bill Bryson się nie popisał, tak jakby nie wiedział lub nie umiał opisać swoich obserwacji. Od książek wymaga się barwności, szczególnie tych nienaukowych. Barw zabrakło. Może momentami zostały maźnięte na szare słowa, szarej rzeczywistości prowincjonalnej Ameryki.
Elżbieta Rogalska Absolwentka pedagogiki Uniwersytetu
Szczecińskiego. Członek Pracowni Badań nad Twórczością Joanny Kulmowej.
Rektorskie stypendium Uniwersytetu Szczecińskiego uzyskała w latach 2015-2017,
Stypendium dla najlepszych doktorantów w latach 2018-2020. Autorka Publikacji
naukowych (w "Qualitative Inquiry",
"Kultura-Społeczeństwo-Edukacja", "Pedagogika Szkoły
Wyższej", "Nauczyciel i Szkoła","Kognitywistyka i Media w Edukacji"),
literackich (w "Nestor") oraz ponad 76 publikacji
popularno-naukowych. Zainteresowania badawcze oscylują wokół pedagogii Joanny
Kulmowej, Janusza Korczaka, Edukacji Artystycznej, „Tanatopedagogiki", Józefa Tischnera, Michel
Foucaulta, Jana Pawła II, badań biograficznych, autoetnografii oraz
problematyki wyższej edukacji. https://orcid.org/0000-0001-7529-315X
Zobacz również:
Nie planuję sięgać po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńNie jest jakaś gurnolotna...
UsuńOkładka fajna, szkoda że książka lekko rozczarowała.
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńKieds nawet chcialam ja przeczytać, ale widze, ze duzo nie stracilam
OdpowiedzUsuńDokładnie, spodziewałam się po tym autorze zdecydowanie więcej, ponieważ podobno to jakaś sława podróży...
UsuńMiałam na nią chrapkę, ale teraz mnie trochę zaniepokoiłaś. Lubię podobną tematykę, ale skoro autor ma problem z opisem obserwacji, na pewno byłabym zawiedziona.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo zawiedziona. Poczułam się tak: ok autor zrobił wypad po prowincjach Ameryki i uznał, że musi mu się ta inwestycja zwrócić, więc szybko napisał coś na kolanie.
UsuńTeraz jak zniosą wizy to będzie można pojechać do Ameryki.
OdpowiedzUsuń:D trafił Bryson... szkoda, że tak wszystko skrytykował.
UsuńPierwzy raz słyszę o tej książce właśnie u ciebie. Też w Ameryce nigdy nie byłam, więc nie jestem pewna jakbym odebrała tę książkę 😉
OdpowiedzUsuńZniechęca... a szkoda, bo może jednak jest tam coś...
UsuńZastanawiałam się nad tą ksiązka, ale ostatecznie zrezygnowałam z jej zamawiania i chyba dobrze :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, no chyba, że lubisz narzekanie na niemalże wszystko :D
UsuńMyślę, że ja bym się wkurzała podczas lektury tej książki i te nieudane żarty by mi przeszkadzały.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to czułam się jakbym czytała narzekania zakompleksionego faceta po czterdziestce... a przecież autor znany i ceniony właśnie z podróżniczych książek.
UsuńSzkoda, że ta książka nie spełniła Twoich oczekiwań. Ja nie sięgam raczej po tego typu literaturę ;)
OdpowiedzUsuń:) nie ma tego złego, zawsze coś tam się zapamięta....
UsuńCiągnie mnie do tej książki, nie powiem :)
OdpowiedzUsuńHmm okładka rzeczywiście przyciągająca.
Usuńnie bardzo mnie korci takowa tematyka:) bym się nudziła;p obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie;)
OdpowiedzUsuńJak chcesz się nie nudzić, to polecam Zniknięcie Annie Thorne.
UsuńOkładka z całą pewnością jest inna, oryginalna; lecz mnie jakoś chyba specjalnie nie przyciąga. Co nie znaczy, że przez nią odpuściłabym sobie książę, ale za to Twoja opinia już mnie trochę zniechęca. Wychodzi na to, że z autora dobry (chyba) podróżnik, a już niekoniecznie pisarz. Sama złośliwa krytyka mieszkańców prowincji też nie jest czymś godnym naśladowania. Gdyby jeszcze było to zrobione z humorem godnym satyryka ale jak sama stwierdzasz i tu jest kiepsko.
OdpowiedzUsuńNiestety... spodziewałam się wszystkiego co wymieniasz w lepszej wersji literackiej.
UsuńNie mam ochoty czytać tej książki. Nie lubię takich złośliwości. Tym bardziej, że sama (mimo że też nigdy w Ameryce nie byłam) uważam, że prowincję powinno się odwiedzić, żeby móc powiedzieć, że zwiedziło się dany kraj i jako tako go poznało. Prowincje są fascynujące, inne od metropolii, ale wcale nie gorsze. Chyba strasznie by mnie irytowało czytanie tej książki.
OdpowiedzUsuńMożliwe. Doczytałam do końca, ponieważ uznałam, że można by przeprowadzić analizę relacji autora i jego ojca na podstawie zwiedzanych przez nich kiedyś i teraz samotnie miejsc w Ameryce. A jak wiadomo ja lubię pedagogikę.
UsuńNigdy nie ciekawiły mnie tego typu pozycje ani sama Ameryka. Twoja średnio entuzjastyczna recenzja tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że lektura tej książki nie jest koniecznym elementem mojego życia :D
OdpowiedzUsuńTo prawda. Jest nieco entuzjastyczna, ponieważ wszędzie staram się znaleźć coś ciekawego.
UsuńZdecydowanie nie mój klimat i błędy stylistyczne mnie również odstraszają i zniechęcają do sięgnięcia po nią :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Błędy stylistyczne to bardziej wina tłumacza albo wydawcy, ewentualnie korektora... generalnie książka nie przypadła mi do gustu.
Usuńmusze zajsc do biblioteki
OdpowiedzUsuńbiblioteka zawsze jest fajną opcją do odwiedzin.
UsuńSzkoda, że troszkę rozczarowuje, bo temat ciekawy.
OdpowiedzUsuńDokładnie! temat przyciąga, a tu niestety...
Usuń